poniedziałek, 11 czerwca 2018

Po prostu Kościuch

Kwiecień obfitował w wiele ciekawych premier, debiutów oraz kontynuacji. Jestem wdzięczna, że w empiku istnieje opcja "płatność przy odbiorze" bo inaczej zbankrutowałabym strasznie szybko, a tak miałam okazję zaoszczędzić :D



Kościuch nadchodzi.
Kościuch prawdziwy.
Nieposkromiony.
Na nic wrażliwy.
Płacz nie pomoże.
Porwie cię w złości. 
Pokroi ciało.
Zachowa kości.



"Złodziej kości" to książka, której sam tytuł sprawił, że musiałam od razu ją zamówić. Książka zaczyna się wspomnieniem historii, która wydarzyła się dwadzieścia lat wcześniej. Czwórka ciekawych nastolatków postanowiła na własnej skórze przekonać się, czy opowieść o Kościuchu jest prawdziwa. Tylko troje z nich powróciło z tej wyprawy. Kiedy w lesie zostaje znaleziona błąkająca się dziewczyna, która zeznaje, że uciekła kościuchowi, detektyw Louise Henderson pamiętająca sprawę sprzed dwudziestu lat rozpoczyna śledztwo. Musi przekonać współpracowników do tego, że kościuch to człowiek, a nie zjawa, a na dodatek sama musi zmierzyć się z przeszłością, która czasem przeszkadza jej w pracy. 

Jak dla mnie ta książka to jedna z lepszych pozycji, które zakupiłam w ostatni czasie. Strasznie dobry debiut, strasznie dobra pozycja, pochłonęła mnie bez reszty. Mimo iż Kościuch to zło wcielone, polubiłam go i nie obraziłabym się, gdyby taki własnie był tytuł książki ;) Próbowałam odgadnąć kim jest zjawa z dziecięcej opowieści, ale niestety, mimo kilkuletniego stażu w dziale kryminałów, przegrałam. Ile razy myślałam, że o tak, to będzie ta osoba, to jednak okazało się, że nie. Na dodatek wątek głównych bohaterek jest ciekawy, z jednej strony ta, która uciekła przed Kościuchem, z drugiej ta, która Kościucha ściga. Niektórym może się wydawać, że autor za bardzo skupił się na wątku pani detektyw i jej przyszłości, ale jak dla mnie sprawił on, że zagadka odnalezienia Kościucha wcale nie była taka prosta. Polecajka max!

Oceniaj mnie po tym, jakim jestem człowiekiem, a nie po tym, kogo kocham.

Czerwiec to ulubiony miesiąc wielu ludzi, szczególnie tych młodych, dla których oznacza on 2 miesięczną przerwę od zajęć w szkole. No przynajmniej w krajach europejskich ;) Jest to także mój ulubiony miesiąc, gdyż to właśnie czerwiec jest określany mianem #proudmonth czyli poświęcony jest on społeczeństwu LGBT+. Tematyka ta jest mega bliska memu sercu i nie mam zamiaru się z tym kryć, jeżeli komuś się to nie podoba i ma zamiar oceniać mnie przez pryzmat tego w co wierzę, co wspieram i o czym czytam to błagam człowieku usuń się sam ;) Hejterów na świecie jest wystarczająca ilość. Oczywiście może Ci się coś nie podobać, możesz mieć inne zdanie i masz prawo je wyrazić, ale zrób to w sposób kulturalny. Wracając do tematu. Uwielbiam czytać książki, w których przejawiają się wątki par jednopłciowych, jasne, że jestem zwolenniczką szczęśliwych zakończeń, ale nie krytykują z góry na dół i jeszcze po przekątnej tego, gdy zakończenie jest dobijające. Książka, która wywołuje emocje jest dobrą książką i na pewno długo się o niej nie zapomni.


"More happpy than not czyli raczej szczęśliwy niż nie" opowiada historię szesnastoletniego Aarona Soto, który próbuje pozbierać się po samobójczej śmierci swojego ojca. Pomaga mu w tym jego dziewczyna, która wspiera go w trudnym momencie. Jednak, kiedy dziewczyna wyjeżdża na kilka tygodni z kraju, a Aaron zaprzyjaźnia się z Thomasem, chłopakiem, który jest niezbyt dojrzały jak na swój wiek, zmienia pracę jak rękawiczki, a także żyje marzeniami, których spełnienia do końca nie jest pewien, nasz bohater zaczyna kwestionować swoje uczucia względem Genevieve. Co więcej, przypadkowe spotkanie z byłym przyjacielem ze szkoły sprawia, że bolesna przeszłość naszego bohatera powraca ze zdwojoną siłą. Ból, rozczarowania oraz narastające wątpliwości, a także błędnie odczytane sygnały, sprawiają, że Aaron postanawia skorzystać z usług Instytutu Leteo, którzy oferują zabieg wymazania pamięci.  Czy chłopak zdecyduje się na tak drastyczny krok?

Książka oprawiona jest w przecudną okładkę, strony w środku są prześliczne, każdy rozdział opatrzony jest buźką, która wyraża odczucia naszego bohatera. Napisana jest rewelacyjnie, szybko się ją czyta, bohaterowie są rewelacyjni, nie można się przy nich nudzić. Zadowoli ona każdego, nie tylko miłośników społeczności LGBT+, ale ich szczególnie :) Główny bohater mimo trudnej przeszłości stara się żyć normalnie. Ma przyjaciół, dziewczynę i wydaje się, że wszystko jest jak należy. Niestety w miarę jak książka się rozwija poznajemy coraz więcej szczegółów z życia Aarona. Brak zrozumienia ze strony ojca, związek, który nie może mieć przyszłości. I ten nieszczęsny instytut, który miesza bohaterowi w głowie kuszącymi reklamami oraz zachęcającymi plakatami. Czego potrzeba więcej nastolatkowi, który mierzy się z problemami?

Tajemnica Agaty rozwiązana

O twórczości Roberta Małeckiego pisałam już przy okazji dwóch pierwszych tomów. Jednakże uznałam, że Koszmary zasługują na osobny post. Wciąż jestem w ciężkim szoku, że polski autor kupił mnie bez reszty.

KOSZMARY zasną OSTATNIE to jak na razie ostatnia część przygód Marka Benera i jego przyjaciół. Tym razem nasz bohater musi zmierzyć się z odnalezieniem ofiary mobbingu Jana Stemperskiego. Nierozwiązana zagadka zaginięcia jego żony, a także nawarstwiające się dowody oraz obawy nie wpływają dobrze na samopoczucie bohatera. Nie umiejąc poradzić sobie z własnymi problemami oraz wyrzutami sumienia, Marek zraża do siebie współpracowników. Na szczęście nadal może liczyć na Raka, swojego przyjaciela, a także na Aldonę, która przebywając na zwolnieniu lekarskim wraca, by pomóc Markowi raz na zawsze rozwikłać zagadkę zaginięcia Agaty. Mrok, ciemność, tajemnice, kłamstwa, zawiedzione zaufanie...a zakończenie, godne prawdziwego mistrza. 


Koszmary, jak i poprzednie dwie części nie zawiodły. Zostały utrzymane w tym samym stylu, sprawiły, że chciałam skończyć czytać jak najszybciej, ale z drugiej strony nie chciałam, bo przecież kto wie ile i czy w ogóle (mam nadzieję, że tak, bo przecież tak nie można skończyć książki!!) przyjdzie mi czekać na kolejne spotkanie z tymi bohaterami. Marek wciąż jest Markiem, cięty jęzor, cięte riposty i brak hamulców sprawiają, że uwielbiam go jeszcze bardziej, Aldona wciąż jest Aldoną, a Rak uuuuuu Rak zaskakuje i to z każdą stroną coraz bardziej. Gdzie jest Agata? Ile warta jest przyjaźń? Kto jest Twoim przyjacielem, a kto niestety nie? Wszystkich miłośników sarkastycznego humoru, dobrego kryminału, bądź po prostu dobrej książki zachęcam do zapoznania się z twórczością Roberta Małeckiego, na pewno nie będziecie żałować ;)

czwartek, 3 maja 2018

Simon and the mystery of coming out


As promised, some reviews will be written in English as well, cos some of my non Polish speaking friends might be interested in them ;)
 
Lately, cos I had some days off, I took part in the book marathon organized by sarcastic_books, and I read two books. One of them was “Simon vs. The Homo Sapiens Agenda (wish it was in English, but nah, universe was against me and I couldn’t wait longer ;)) so I decided to dedicate this post to this book.

 Simon vs. The Homo Sapiens Agenda is the story about 16 y/o Simon, who is not ready for his coming out.  The only person who knows the truth is Blue, a guy with whom Simon shares emails. Even though they are in the same school they do not know they real names. One day, Simon forgets to log out of the school mail box and his private emails with Blue are found by his classmate Martin. Since then Simon’s life changes completely. To keep his secret safe, and not to ruin his developing friendship with Blue, Simon has to arrange a date between Martin and his friend Abby. Unfortunately, life is not fair, so no matter how hard Simon tries, he cannot fight with misunderstanding and hormones of the young age generation.   


I could write the whole book about how I liked this book. The style is so nice, reader friendly and humorous. This book is recommended to everyone, especially to those who are looking for something “light” after reading something “hard”. I’m not sure if I can find any minuses so I’ll start with pluses. Huge congrats to the author for misleading me three times! If anyone finds out who Blue is before the author gives you the answer I owe you a beer or juice ;) Speaking of Blue, I truly love his relationship with Simon, the way they talk to each other, the way they support each other, how much they understand each other… I mean, it’s just amazing. I wish I could wake up with amnesia and be able to write this story again not knowing the ending. The story might not be special, cos many young people suffer from coming out problems and I can agree a bit with Simon, that it would be nice if straight people would coming out as well ;) Anyway, the whole effort Simon put to keep his secret safe, how hard he tried to help Martin is amazing. Martin is not the typical black character, he isn’t somehow “crypto gay “ or homophobe, but his character is somebody who you cannot fully say whether you like him or not. Okay, I found one minus, the book ended too fast ;)


Simon i tajemnice coming out'u

Jeju! Wstyd i obciach, zaniedbałam tego bloga przeokropnie, ale no jakoś tak nie było czasu, by cokolwiek sensownego tutaj napisać. W kwietniu, o ile dobrze policzyłam, przeczytałam 8 książek, z czego każda była lepsza od poprzedniej :) Nooooo.... poza "Mama kłamie", której nie polecam ;P  Nie wiem ile uda mi się dzisiaj napisać, ale do niedzieli postaram troszkę nadrobić zaległości :) Swoją drogą serdecznie wam dziękuję, że tu zaglądacie i sprawiacie, że jednak chce mi się coś jeszcze klepać :)

Ostatnio, dzięki temu, że trafiło mi się kilka dni wolnego, wzięłam udział w maratonie czytelniczym zorganizowanym przez sarcasticbooks. Podczas jego trwania udało mi się przeczytać dwie książki: "Simon oraz inni Homo Sapiens" B. Albertalli oraz "Przyjdź i zgiń" A. Christie. O Christie więcej będzie w osobnym poście :)

Simon oraz inni Homo Sapiens to historia szesnastoletniego Simona, który nie jest jeszcze gotowy, by przyznać się przed całym światem do swojej orientacji. Jedyną osobą, która zna o nim prawdę jest Blue, chłopak, z którym nasz bohater wymienia się mailami. Mimo, iż chodzą do jednej szkoły, nie zdradzają przed sobą swoich prawdziwych danych. Pewnego dnia, korzystając z komputera w szkolnej bibliotece, Simon zapomina wylogować się ze swojej poczty, a prywatna korespondencja z Blue wpada w niepowołane ręce. Od tej pory chłopak jest szantażowany przez swojego kolegę Martina, który żąda od niego, by w ramach za milczenie umówił go z pewną dziewczyną. By nie zniszczyć rozwijającej się przyjaźni z Blue, a także, by nie wystawić siebie na pośmiewisko Simon spełnia życzenie Martina i ze wszystkich sił stara się wyswatać kolegę. Niestety nie wszystko idzie tak, jakby chłopak sobie tego życzył. Młodość i hormony czasami biorą górę nad zdrowym rozsądkiem, a konsekwencje niektórych zachowań są zaskakujące. 

O samej książce można napisać wiele. Jeżeli chodzi o styl, w jakim została napisana to czyta ją się lekko i przyjemnie, każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Zdecydowanie polecam ją tym, którzy mają za sobą coś ciężkiego. Książka idealnie rozładowuje napięcie. Nie wiem czy będę w stanie wymyślić jakieś minusy, także może zacznę od plusów. Gratuluję autorce wyprowadzenia mnie w pole trzy razy, w życiu bym się nie domyśliła kim jest prawdziwy Blue, jeżeli ktoś odgadnie przed końcem, kto kryje się pod tym pseudonimem, to stawiam piwo bądź inny sok :) Jeśli już jesteśmy przy Blue, uwielbiam, po prostu uwielbiam relację tych dwóch chłopaków, to jak ze sobą rozmawiają, jak sobie ufają, ile o sobie wiedzą tak naprawdę nie wiedząc nic. Historia sama w sobie może i nie jest niczym nowym, bo wielu młodych ludzi na świecie boi się przyznać, że kocha osobę tej samej płci i w sumie nasz główny bohater ma rację, ludzie hetero też mogliby się "outować" tak dla równowagi :) Mimo wszystko walka Simona o zachowanie tajemnicy, a także Martin, który niby bohatera nie szantażuje, ale jednak sprawia, że ten nie może czuć się bezpiecznie jest interesująca. Martin nie jest bowiem typem kryptogeja bądź homofoba, ale jego postać potrafi namieszać. Jak już wspominałam młodzieńcze hormony działają, ale finał jest jednak zaskakujący. Co do minusów to może jeden, zdecydowanie za szybko się skończyła ;) 

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

W poszukiwaniu Agaty - Bener lekarstwem na traumę

Ostatnio doszłam do wniosku, że jednak jest trochę prawdy w stwierdzeniu "Nigdy nie mów nigdy".
Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że zacznę czytać książki polskich autorów to wyśmiałabym na wstępie 🙈  Ba, co więcej, gdybym usłyszała, że ta książka spodoba mi się na tyle, że będę chciała o niej cokolwiek napisać i nie będę mogła doczekać się kontynuacji, to dorobiłabym się prawdopodobnie kilku nowych zmarszczek na twarzy, a endorfiny, jakie by się wytworzyły w moim organizmie, starczyłyby na bardzo długo.Trauma jaką miałam wydawała się wręcz nieuleczalna. Dzięki Daniel za pomoc w jej wyleczeniu, dzięki Robert za Benera i jego przyjaciół! 😊
W oczekiwaniu na rozwiązanie, dalej zwane Agata wychodzi z ukrycia (albo i nie, bo leży martwa w krzakach od paru lat 😓 - dowiemy się 18.04.2018 roku) postanowiłam nadrobić zaległości z dwóch poprzednich książek, nie rozbijając ich na dwa osobne posty. Co za dużo to i świnki nie chcą, a mam jeszcze o czym pisać (leniwiec pospolity albo panda 🐼 jak kto woli 😂). Dobra, koniec bredziectwa!


Graviora manent 


"Graviora manent " - "Najgorsze dopiero nadejdzie" czyli tytuł pierwszej części z serii o Marku Benerze. Gdy poznajemy Marka po raz pierwszy, jego życie nie układa się najlepiej, poszukuje on swojej żony, która zaginęła kilka lat temu w zupełnie błahych i niewyjaśnionych okolicznościach. Przez te lata Marek otrzymał wiele zgłoszeń na temat domniemanego pobytu Agaty, ale z każdej podróży wracał tylko bardziej sfrustrowany. Na dodatek jego ukochana szefowa właśnie wręcza mu wypowiedzenie. Gdy w tragicznych okolicznościach ginie jego dawny przyjaciel, o którego istnieniu wolałby zapomnieć, a była narzeczona odzywa się z prośbą o pomoc, Marek podejmuje się swojego ostatniego dziennikarskiego śledztwa. Im bardziej zagłębia się w dochodzenie, tym więcej szczegółów odkrywa. Jakby zaginiona żona i śmierć przyjaciela to było za mało, do Marka odzywa się również Szaman, który wie o nim dużo za dużo, zachęcając go do powrotu w ciemną stronę przeszłości i zmierzenia się z wszelkimi konsekwencjami. Życia nie ułatwiają mu również teściowa oraz siostra. Demony przeszłości, niewyjaśnione sytuacje, a także żale, które spoczywają gdzieś na dnie serca wielu bohaterów, sprawiają, że akcja i rozwiązanie prawie do końca są owiane tajemnicą 💀

Pierwsza część od początku do końca jest rewelacyjna. Usytuowana w przepięknym Toruniu, który kocham całym sercem i mam nadzieję, że niedługo znowu będę miała okazję odwiedzić, w końcu w miejscach opisanych w tej książce jeszcze nie byłam 😏 Co do samego bohatera to Marek kupił mnie sobą od pierwszych słów. Uwielbiam jego teksty, uwielbiam jego zaangażowanie, bezpośredniość i otwartość. Mimo wielkiego bólu i żalu jaki odczuwa po stracie żony, jest w stanie funkcjonować w społeczeństwie. Sposób, w jaki Małecki kreuje postacie jest mistrzowski. Każda z nich ma w sobie coś wyjątkowego, co czyni ją atrakcyjną, przez co czytanie książki to czysta przyjemność 💕 Styl zaproponowany przez Roberta jest super. Cieszę się, że w Polsce są jeszcze ludzie, którzy nie boją się używać tego "brzydszego" języka, co niestety często jest zatracane w przekładzie książek z języka obcego, bo wydawnictwo się oburza, że jak to tak tutaj zły przykład młodzieży dawać. Szanowne wydawnictwa, w szkołach zadawano nam najbardziej znienawidzone pytanie "Co autor miał na myśli?". Wy macie sprawę łatwiejszą, gdyż autor podaje wam na tacy dokładnie to co miał na myśli. Czy nam się podoba czy nie, te mniej ładne słowa są już zarówno w języku młodzieży jak i osób dorosłych. Dzieci 5 lub 7 letnie po ten typ książki nie sięgną 👽 A niektóre słowa jak "fuck" bądź "shit" są już na tyle długo w języku polskim, że skoro tak bardzo boli was tłumaczenie, to je po prostu zostawcie, a nie tworzycie jakieś "kurczaczki" bądź "cholerki" które mało, że są komiczne, to jeszcze zabijają nastrój. Podsumowując "Najgorsze dopiero nadejdzie" i kończąc mój wywód, jeżeli tak mają wyglądać debiuty, to ja jestem czekam na więcej!

"Porzuć swój strach" - czyli tytuł drugiej części serii o Marku Benerze. W drugiej części spotykamy Marka w odrobinę lepszej sytuacji. Nadal jest dziennikarzem, a zarazem właścicielem lokalnej gazety (tak, wciąż w przepięknym Toruniu). Z prośbą o pomoc zgłasza się do niego biznesmen, którego córka nie wróciła do domu po imprezie urodzinowej u przyjaciółki. Historia Żelaznego i jego rodziny nie może być chyba bardziej pokręcona. Każdy z nich ma coś na sumieniu, przez coraz trudniej prowadzić śledztwo. Krok w krok za naszym bohaterem wciąż podąża Szaman, który jednym zdaniem rzuca coraz to jaśniejsze światło na tajemnicze zaginięcie Agaty, zmuszając tym samym Marka, by zajrzał w jakże mroczną i pełną niewybaczalnych błędów przeszłość swojego teścia. Na dodatek w tracie dochodzenia Marek odkrywa, że zaginiona dziewczyna może posiadać coś, co kiedyś należało do jego żony. Im dalej w las tym więcej drzew, a konsekwencje z jakimi przyjdzie mu się zmierzyć będą bolesne dla wielu osób. 

Generalnie to nie wiem, po prostu nie wiem, jak można w takim momencie skończyć książkę! I jeszcze tyle kazać czekać na kolejną część 🙎 Akcja trzyma w napięciu od pierwszych stron, a mrok i tajemnica aż proszą się o wyjaśnienie. Wiara Marka w odnalezienie żony chwyta za serce. Z książki na książkę, ze zdania na zdanie oraz ze słowa na słowo autor się po prostu rozwija. Małecki i jego styl potrafią mnie rozbawić do bólu. Czytając książkę w autobusie bądź tramwaju, zapominam, że jestem w miejscu publicznym, przez co ludzie patrzą się na mnie jak na UFO. Ech, smutne człowieki, za bardzo życiem zmęczone, by sięgnąć po dobrą książkę. Mam nadzieję, że trzecia część "przygód" Marka nie będzie końcem przygód Roberta Małeckiego z pisaniem, bo chyba tego nie przeżyję. 💘Każdemu miłośnikowi plątaniny i dobrego humoru polecam twórczość tego autora. A Tobie Robercie życzę połamania pióra, klawiatury czy czegokolwiek innego, a także jak weny, która Cię nigdy nie opuści, czekam na więcej! 

Stay tuned! "Koszmary zasną ostatnie" już 18.04.2018 roku, niezależnie od tego, co będę w tym czasie czytać, rzucam wszystko i biegnę szukać Agaty! Mam nadzieję, że będę w stanie napisać zakończenie tej historii. 

piątek, 6 kwietnia 2018

Erica Spindler - miłość, która trwa


Ilość wyświetleń "Call me by your name" po angielsku przeszła moje najśmielsze oczekiwania, dlatego postanowiłam, że te posty, które będą się nadawały napiszę w dwóch językach ^^ Generalnie ilość wyświetleń tego bloga jest dla mnie szokująca, bo nie sądziłam, że komukolwiek będzie się chciało tutaj wchodzić i czytać moje wypociny, dziękuję każdemu, kto się do tego przyczynia 😄 Dobra, koniec wstępu, czas przejść do najważniejszej części 😏


Erica Spindler - amerykańska autorka książek z gatunku thrillera romantycznego. Dla mnie osobiście ktoś wyjątkowy. Dzięki niej przypomniałam sobie co tak bardzo w czytaniu kocham Jej książki są wspaniałe, wciągające, sprawiają, że nie możesz przestać zanim nie dowiesz się co jest na kolejnej stronie, chociaż obiecujesz sobie, że przecież jeszcze tylko jedna kartka i odkładasz 😆 Mi się to jeszcze nigdy nie udało, gdy widzę, że jest jakaś nowa książka, biorę w ciemno!

Nienawiść to silne uczucie, czasem silniejsze niż miłość 


Pierwszą książką, jaką przeczytałam była "Pętla" obecnie występująca również pod tytułem "Zabić Jane" (eng. See Jane Die). 
Mając 15 lat Jane została oszpecona, gdy ktoś potrącił ją motorówką. Po wielu latach, szeregu operacji plastycznych, bólu i cierpieniu Jane wydaje się w końcu stawać na nogi. Wyszła za mąż, spodziewa się dziecka, a na dodatek wszystko wskazuje na to, że będzie światowej sławy artystką. Kiedy Jane wydaje się, że wypadek sprzed 16 lat jest już tylko niemiłym wspomnieniem, przeszłość postanawia sobie z niej zadrwić. Mąż Jane zostaje posądzony o zdradę i morderstwo, natomiast Jane otrzymuje listy z pogróżkami, które wskazują na to, że zdarzenie z przeszłości nie było wypadkiem, a działaniem z premedytacją.  
Książka rewelacyjna, pełna fałszywych tropów, opisana z dwóch perspektyw Jane oraz jej siostry, co sprawia, że wydarzenia sprzed lat zostają przedstawione oczami obu bohaterek. Książka z cyklu tych, których zakończenie chcemy poznać od razu.

Jak już wspomniałam, książki Pani Spindler kupuję w ciemno, tak samo było w przypadku "7" oraz "6". Z racji, że przespałam "7" to gdy już ją odkryłam "6" była dostępna. Kiedy zaczęłam czytać, musiałam "wygooglować" w internecie imię i nazwisko, a także angielski tytuł, bo zaczęłam się zastanawiać czy to na pewno jest napisane przez tę samą osobę. Erica, która przez tyle lat przyzwyczaiła mnie do thrillerów z nutką romansu, wyskakuje mi z totalną abstrakcją. Szok, niedowierzanie, czytam i nie wierzę w to co czytam, początek dla mnie był strasznie ciężki, ale gdy mój mózg zrozumiał, że mimo iż to nie jest typowy thriller, to jednak seria o Strażnikach Światła, a także współpraca sceptycznie do wszystkiego nastawionej detektyw Dane oraz czarującego i nad wyraz pewnego siebie wybrańca detektywa  Harris'a stała mi się tak bliska, że już z niecierpliwością wyczekuję "5" 😈

Możesz mi zaufać, Randi

Najnowszym dziełem, jakie wyszło spod pióra Pani Spindler jest "Tamta dziewczyna".
Miranda Rader prawa i uczciwa, ale z mroczną przeszłością funkcjonariuszka policji. W przeszłości z prawem nie było jej po 
drodze. W młodości spędziła 3 miesiące w poprawczaku, gdy znaleziono przy niej narkotyki. Uznana za oszustkę, w chwili, gdy najbardziej potrzebowała zaufania rodziny, matka się od niej odwróciła, a brat uznał, że sama musi zapłacić za swoje winy. Gdy w trakcie prowadzonego przez nią dochodzenia, wychodzi na jaw, że na miejscu popełnionej zbrodni zostają znalezione jej odciski palców, a także artykuł stawiający funkcjonariuszkę na pierwszym miejscy wśród podejrzanych. Na początku koledzy stają po stronie Rader, ale gdy dochodzi to drugiego zabójstwa, przyszłość policjantki staje pod znakiem zapytania. Współpracownicy zaczynają kwestionować uczciwość funkcjonariuszki, w końcu jak się okazuje miała ona wiele powodów, by wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. Przeszłość daje o sobie znać w sposób okrutny, a na dodatek Miranda przeżywa jeszcze własne tragedie, gdy po latach wraca skruszony brat z informacją, że matka wylądowała w szpitalu, a najlepsza przyjaciółka Mirandy umiera na raka. 

Jest to kolejna książka, którą po prostu pochłonęłam, gdyby nie to, że przygotowania do świąt mnie trochę wykończyły, skończyłabym ją jeszcze szybciej, Akcja przedstawiona jest na dwóch płaszczyznach. Mirandę poznajemy jako dojrzałą kobietę i szanowaną funkcjonariuszkę, ale by lepiej móc wszystko zrozumieć mamy również wgląd w jej przeszłość. Akcja toczy się sprawnie, motywów z kartki na kartkę przybywa, gdy wydaje nam się, że mamy już zabójcę, ten wymyka nam się z rąk i zmieniamy zdanie. Czytając można się zacząć domyślać kto jest odpowiedzialny za zbrodnię, jednak Erica robi wszystko, byśmy do końca wierzyli, że jesteśmy w błędzie 😤
Podsumowując, twórczość E.Spindler polecam każdemu, niezależnie od gatunku, w którym się czujecie najlepiej. Ja jestem zachwycona jej piórem odkąd w ręce wpadła mi "Pętla", moja miłość jest głęboka, jeszcze nigdy się nie rozczarowałam, niezależnie od tego, za co Erica się bierze, dla mnie to po prostu rewelacja, tak jak inni zachwycają się Cobenem czy Mrozem, ja z czystym sumieniem polecam KAŻDĄ pozycję tej autorki 💗


sobota, 31 marca 2018

Call Me by Your Name - English

It took me ages to write the review of this book, because the feelings that developed in me at the end, were too strong to write something worth reading. I needed some days to went by and I think I am ready to present my opinion in a cultural way, maybe with a little help of chocolate (I don’t know why am I attending gym) and green tea. 🙈🙈 This is probably my first and last time when I post the review of the same book in two languages, but I have to take care of my foreign friends as well, they want to know my opinion and it's not nice to write the same thing million times so here it is a little help for them as well.


"Call me by your name and I'll call you by mine"

The whole story, written from the main character’s point of view, takes place in the picturesque Italy, where Elio and his parents live. As a teenager, Elio shares normal life, he goes to school, meets with his friends but what’s the most important for him, he does what he love: plays music, reads books and fascinates with art. Every year, during holidays, for couple of weeks Elio and his parents have a scholar around, who thanks for the hospitality helps Elio’s father with translation. When Oliver appears in their house, Elio’s life changes completely. At the beginning, nothing indicates that these 6 weeks that Elio and Oliver are going to spend together will change their lives forever. There is a huge distance between Elio and Oliver and no matter how hard Elio tries to make it smaller, it does not work. One day Elio takes Oliver for a bike trip and shows him his secret place, where all the icebergs finally break. The rest of the holidays is full of ups and downs but the final, well the final is different for everyone.

We can write so much about this book, some people might love it, some might feel disgusted or frustrated, it all depends. The following review is presented only from my point of view, I have nothing against substantive and cultural critic.

To me, even after couple of days it’s still hard to write. From one point I liked this book so much, but from the other there is something missing. The way Elio describes his feelings, his passion, his desire is amazing but sometimes I almost fell asleep cos the descriptions are so long. Elio as a young boy, with hormones that play such an important part in a youngsters life, sometimes lets his feelings go in a way he regrets later. The huge plus for me is Elio’s dad. We live in a society, where tolerance barely exists. Most teenagers suffer an incredible pain because their parents do not accept the fact that their kid may love the person that shares the same gender. I am also a huge fun of Italy, so all the places described in the book made me want to go and visit this beautiful country again. Hope one day I will :)
The biggest minus for me is older Elio, who even as a grow up man is still the same little boy, with all his puppet love. I also regret that Oliver’s feelings were not present. It would be nice to know his point of view as well. When it comes to the end, it disappointed me a lot. I didn’t expect a huge boom or happily-ever-after, cos Polish title says a lot but I expected something different. However with all its pros and cons the book is worth reading :)

P.S.  There is still some chocolate left :)

Call Me by Your Name - Polish

Długo zbierałam się do napisania recenzji tej książki, ponieważ uczucia jakie skumulowały się we mnie po jej przeczytaniu nie nadawały się do bezpośredniej publikacji. Musiało upłynąć parę dni żebym mogła w sposób kulturalny wypowiedzieć się w jej temacie. A i teraz prawdopodobnie zjem całą czekoladę (nie wiem po co mi ta siłownia) i wypiję tonę zielonej herbaty zanim napiszę sensowny post 🙈🙈 Z racji, że mam znajomych również za granicą, a pisanie tego samego każdemu z osobna jest męczące,  to post ten zostanie opublikowany w dwóch językach, w końcu książkę też przeczytałam w oryginale :)



"Call me by your name and I'll call you by mine"

Akcja powieści, opisywana z perspektywy głównego bohatera, toczy się w malowniczych Włoszech gdzie wraz ze swoimi rodzicami mieszka młody chłopak Elio. Jak każdy nastolatek Elio prowadzi zwyczajne życie, uczy się, bawi z przyjaciółmi, a także zajmuje się tym, co tak naprawdę kocha: muzyką, książkami oraz sztukom. Co roku na wakacje do domu Elio oraz jego rodziców przyjeżdża stypendysta, który w ramach zapewnionego noclegu oraz wyżywienia pomaga ojcu Elio przy tłumaczeniach. Gdy w domu pojawia się Oliver życie Elio zmienia się całkowicie. Z początku nic nie zapowiadało tego, by te 6 wspólnych tygodni miało na zawsze zapisać się w pamięci dwóch osób. Pomiędzy Elio i Oliverem był dystans, który mimo wielu starań nastolatka nie chciał się zmniejszyć. Pewnego dnia w trakcie przejażdżki rowerowej, Elio pokazuje Oliverowi swoje sekretne miejsce, a dzień ten przełamuje między nimi lody, które jak się później okazało nie istniały. Dalsza część wakacji upływa pod znakiem wzlotów i upadków, a finał, no cóż, finał jest dla każdego inny. 

O tej książce można napisać dużo, jednych może zachwycać, innych obrzydzać bądź denerwować,
zależy jak na to patrzymy. Poniższa opinia jest tylko i wyłącznie moją opinią, szanuję każdą inną merytoryczną i kulturalną wypowiedź. 

Jeżeli o mnie chodzi, to nawet po tych kilku dniach wciąż mam problem. Z jednej strony książka mi się podobała, z drugiej jednak czegoś mi w niej brakowało. Sposób w jaki Elio opisuje swoje uczucia, swoją miłość, swoją pasję oraz swoje pożądanie są rewelacyjne, chociaż momentami miałam ochotę zasnąć, bo te opisy były strasznie długie. Chłopak w tak młodym wieku, z hormonami, które niestety w tym czasie odgrywają znaczącą rolę w życiu każdego nastolatka daje upust swoim emocjom nie zawsze w mądry sposób. Na plus na pewno można zapisać ojca Elio. W naszym kraju, a także w wielu innych tolerancja jest czymś, co tak naprawdę nie istnieje. Wielu młodych ludzi musi sobie radzić samemu ze swoimi problemami, ponieważ ich rodziny nie dopuszczają do siebie myśli, że ich dziecko może kochać osobę tej samej płci! Jako miłośniczka Włoch, zakochałam się w opisie miejsc i mam nadzieję, że kiedyś będę mogła wrócić do tego kraju :) 
Jeżeli chodzi o minusy to zdecydowanie boli mnie to, że gdy spotykamy Elio po kilku latach on jest wciąż tym samym chłopcem, z tą samą szczenięcą miłością. Szkoda, że nie miałam również okazji poznać historii oczami Olivera, bo w nim również tłumiły się emocje. Natomiast jeżeli chodzi o zakończenie to wielkiego bum nie oczekiwałam, w końcu polski tytuł zdradza niestety za dużo, ale spodziewałam się czegoś innego, także troszkę jestem nim rozczarowana. Mimo swoich wad i zalet książka warta jest uwagi i poświęcenia czasu :) 

P.S. Czekolady trochę jeszcze zostało ;) 

poniedziałek, 26 marca 2018

Fjällbacka, za którą zatęsknisz

Z racji, że nie wiem czy wyrobię się do końca marca z książką, której recenzję mam zaplanowaną, wrzucam mały throwback do twórczości osoby, w której jestem szczerze i bez granic zakochana ❤

Camilla Läckberg - zarówno nazwisko jak cała seria zawładnęły sercami polskich czytelników. W Szwecji jej książki sprzedały się w ponad milionowym nakładzie, a przygody Patrika i Eriki zostały przetłumaczone na kilkanaście języków. Z wykształcenia jest ekonomistką, ale od zawsze kochała pisać. W prezencie gwiazdkowym dostała od rodziny kurs pisania kryminałów, na którym napisała opowiadanie o Patriku i Erice, a następnie przekształciła je w swoją debiutancką książkę "Księżniczka z lodu", której sukces sprawił, że o przygodach głównych bohaterów mieliśmy okazję przeczytać już w 10 książkach, a pierwsze cztery tytuły zostały również przeniesione na szklany ekran. Jak sama autorka powiedziała Patrik i Erika są jej przyjaciółmi, także jak długo ludzie będą chcieli o nich czytać, tak długo ona będzie pisać! Autorce pozostaje życzyć wszelkiej pomyślności, a ja przechodzę w końcu do recenzji :) 
 Sądzić mnie może tylko ten, kto potrafi mi zajrzeć w duszę.
Księżniczka z lodu to pierwsza z obecnie już dziesięciu przygód Eriki Falck - pisarki oraz Patrika Hedström - policjanta, a także przyjaciela z młodzieńczych lat Eriki. Po śmierci rodziców Erika wraca do rodzinnej Fjällbacki, by uporządkować dom. Jej życie nie jest jednak usłane różami, jako autorka boryka się z brakiem weny, na dodatek jej siostra, która żyje w toksycznym związku i nie potrafiąc przeciwstawić się mężowi nakłania ją do sprzedaży rodzinnego domu. Jakby tego wszystkiego było mało w trakcie pobytu Eriki w rodzinnej miejscowości zostają znalezione zwłoki jej dawnej przyjaciółki. Policja podejrzewa samobójstwo, ale matka Alex ma wątpliwości. Gdy Erika odwiedza rodziców zmarłej przyjaciółki, matka, która nie wierzy w samobójstwo córki, zwraca się do Eriki z prośbą o zbadanie sprawy. Erika, widząc w tym szansę na dobry materiał do książki postanawia spełnić prośbę matki Alex i razem z Patrikiem rozpoczyna prywatne śledztwo. Kobieca intuicja Eriki oraz policyjny nos Patrika sprawiają, że to co na pierwszy rzut oka wydawało się oczywiste dostarcza coraz więcej wątpliwości, a co więcej zaprowadza czytelnika oraz naszych bohaterów w przeszłość, w której jak się okazuje tkwi klucz do rozwiązania śmierci Alex. 

Z twórczością Camilli zetknęłam się przypadkiem, nawet nie pamiętam kiedy kupiłam jej książkę i w jaki sposób, ale był to strzał w dziesiątkę! Moja miłość do jej twórczości i tęsknota za nią jest tak głęboka, że w oczekiwaniu na kolejną część chyba przeczytam całą serię od początku :) Autorka w mistrzowski sposób manewruje czytelnikiem. Typowe dla jej twórczości jest to, że historia zawsze opowiedziana jest z dwóch perspektyw, teraźniejszości oraz przeszłości co sprawia, że do końca nie wiem co, gdzie, jak i dlaczego. Nie wiem czy jest jeszcze ktoś kogo trzeba nakłaniać do pióra Camilli, ale jeśli tak to polecam i zachęcam wszystkich miłośników dobrych  kryminałów do sięgnięcia po Księżniczkę z lodu, ponieważ jest to książka, od której naprawdę ciężko się oderwać! Wciąga bez reszty i sprawia, że z każdą stroną coraz bardziej zatracasz się we wspaniałej miejscowości, bohaterach, historiach i ... dobra ja tak mogę bez końca :) 
Jeżeli czytaliście cokolwiek dajcie znać w komentarzach, a ja postaram się jeszcze w marcu wyrobić z obecną książką :) ❤

sobota, 24 marca 2018

O "Kredziarzu" kolejny raz :)

O "Kredziarzu" napisano już tyle, że właściwie można by stworzyć książkę o recenzjach na temat tej książki, ale jak to zostało już kiedyś powiedziane ile ludzi tyle opinii. Być może właśnie dlatego, że tyle szumu jest wokół tej książki zdecydowałam się pierwszą opinię poświęcić właśnie jej.

Zanim jeszcze miałam okazję zabrać się za tę pozycję zostało już o niej napisane wiele, głównie dobrych rzeczy. Promocja jaką ta książka miała jest po prostu niewiarygodna. Tak samo było również z "Dziewczyną z pociągu". Bałam się, że podobnie jak w przypadku w/w książki cała ta promocja to wiele szumu o nic. Swego czasu bałam się otworzyć lodówkę, bo obawiałam się, że zobaczę tam wzmiankę o "Dziewczynie z pociągu", a wcale nie była to moim zdaniem jakaś wybitna pozycja. Jednakże w przypadku "Kredziarza" od początku wiedziałam, że cokolwiek by o nim nie napisali to sama chcę się przekonać o co tyle szumu. Przejdźmy zatem do sedna.


Książka zachwyca mnie wszystkim, począwszy od wspaniałej okładki, która moim zdaniem jest w dotyku przyjemniejsza i efektywniejsza niż oryginał, za to zdecydowany plus należy się wydawnictwu, które zrobiło super robotę! Zwykły ludzik na szubienicy, który może kojarzyć się z dziecięcą zabawą w "wisielca" również przykuwa uwagę, a że dodatkowo sprawia ona wrażenie szkolnej tablicy...to tym bardziej zachęca ona do lektury. 
Jeżeli chodzi o treść. Cała książka przedstawiona jest oczami głównego bohatera Eddie'go. Jej akcja toczy się w dwóch okresach, młodości Eddiego w roku 1986 oraz już dojrzałego mężczyzny Ed'a 30 lat później w roku 2016. 
Główny bohater nie ma łatwego życia, szczególnie w młodości. Ojciec Eddie'go średnio zarabia pisząc, wpada w kłopoty wdając się w bójkę, a ostatecznie poważnie choruje. Matka ze względu na kontrowersyjny zawód, który opiera się w głównie o zabiegi aborcyjne, większą część życia spędza w pracy. Przez brak zainteresowania ze strony rodziców sam bohater boryka się również z problemem jakim jest kolekcjonowanie przedmiotów, a także być może przez brak funduszy, a być może przez czystą ciekawość Eddie posuwa się również do kradzieży. Gdy spotykamy się z Ed'em po 30 latach może się wydawać, że w jego życiu niewiele się zmieniło. Bohater wciąż boryka się z problemami. Alkohol, praca, którą bohater wydaje się lubić, ale nie do końca oraz koszmary przeszłości, które nie pozwalają mu zapomnieć o tym co wydarzyło się latem 1986 roku. 

Niektórych może "Kredziarz" nie zachwyca, ale nie można mu odebrać tego, że porusza wiele problemów, które coraz częściej dotyczą społeczeństwa.
Alzheimer, choroba, która odbiera człowiekowi wszystko. Atakuje mózg, zabiera mowę, a na końcu i władzę w kończynach sprawiając, że zostajemy zdani na łaskę naszych rodzin, które często nie są w stanie sobie poradzić z problemem, czy to przez słabą psychikę czy też przez kosztowne leczenie.
Aborcja, która jest tematem bardzo kontrowersyjnym i wywołuje wiele rozmów, szczególnie w świecie chrześcijańskim, gdzie znaczącą rolę odgrywa kościół mający ogromny wpływ na społeczeństwo. Burza, jaka została rozpętana przez przedstawiciela władz kościelnych, który jak się okazuje wcale nie jest taki święty, miała duży wpływ na losy niektórych bohaterów, co w konsekwencji doprowadziło do tragedii.
Brak akceptacji, który niestety jest również ogromnym problemem w dzisiejszych czasach, coraz częściej oceniamy innych poprzez kolor skóry, wyznania bądź orientację, a coraz rzadziej zauważamy w drugiej osobie człowieka. Szybciej, podobnie jak bohaterowie "Kredziarza" oceniamy tych, którzy wychodzą poza margines społeczeństwa, bądź jak to niektórzy lubią mówić do tego społeczeństwa "nie pasują" niż "równych sobie". Temat nauczyciela, który jest albinosem i w którym ludzie widzieli mordercę tylko dlatego, że inaczej wyglądał jest szeroko rozwinięty. Sam bohater wydaje się całkiem nieźle funkcjonować w tym społeczeństwie, ale pewne wydarzenia, które miały miejsce w jego życiu, a także nieświadome działanie młodego chłopaka, sprawiają, że nauczyciel posuwa się do czynu ostatecznego.

Jak dla mnie książka jest bardzo dobra, szybko się ją czyta, być może nie jest jakimś wybitnym językiem napisana, ale na pewno pozostaje w pamięci na długo. W pewnych momentach sprawiła nawet, że miałam gęsią skórkę! Polecam ją z czystym sumieniem każdemu. Nie będziecie żałować.

Oczywiście zapraszam do dyskusji, chętnie poznam wasze opinie :)

Po prostu Kościuch