sobota, 31 marca 2018

Call Me by Your Name - Polish

Długo zbierałam się do napisania recenzji tej książki, ponieważ uczucia jakie skumulowały się we mnie po jej przeczytaniu nie nadawały się do bezpośredniej publikacji. Musiało upłynąć parę dni żebym mogła w sposób kulturalny wypowiedzieć się w jej temacie. A i teraz prawdopodobnie zjem całą czekoladę (nie wiem po co mi ta siłownia) i wypiję tonę zielonej herbaty zanim napiszę sensowny post 🙈🙈 Z racji, że mam znajomych również za granicą, a pisanie tego samego każdemu z osobna jest męczące,  to post ten zostanie opublikowany w dwóch językach, w końcu książkę też przeczytałam w oryginale :)



"Call me by your name and I'll call you by mine"

Akcja powieści, opisywana z perspektywy głównego bohatera, toczy się w malowniczych Włoszech gdzie wraz ze swoimi rodzicami mieszka młody chłopak Elio. Jak każdy nastolatek Elio prowadzi zwyczajne życie, uczy się, bawi z przyjaciółmi, a także zajmuje się tym, co tak naprawdę kocha: muzyką, książkami oraz sztukom. Co roku na wakacje do domu Elio oraz jego rodziców przyjeżdża stypendysta, który w ramach zapewnionego noclegu oraz wyżywienia pomaga ojcu Elio przy tłumaczeniach. Gdy w domu pojawia się Oliver życie Elio zmienia się całkowicie. Z początku nic nie zapowiadało tego, by te 6 wspólnych tygodni miało na zawsze zapisać się w pamięci dwóch osób. Pomiędzy Elio i Oliverem był dystans, który mimo wielu starań nastolatka nie chciał się zmniejszyć. Pewnego dnia w trakcie przejażdżki rowerowej, Elio pokazuje Oliverowi swoje sekretne miejsce, a dzień ten przełamuje między nimi lody, które jak się później okazało nie istniały. Dalsza część wakacji upływa pod znakiem wzlotów i upadków, a finał, no cóż, finał jest dla każdego inny. 

O tej książce można napisać dużo, jednych może zachwycać, innych obrzydzać bądź denerwować,
zależy jak na to patrzymy. Poniższa opinia jest tylko i wyłącznie moją opinią, szanuję każdą inną merytoryczną i kulturalną wypowiedź. 

Jeżeli o mnie chodzi, to nawet po tych kilku dniach wciąż mam problem. Z jednej strony książka mi się podobała, z drugiej jednak czegoś mi w niej brakowało. Sposób w jaki Elio opisuje swoje uczucia, swoją miłość, swoją pasję oraz swoje pożądanie są rewelacyjne, chociaż momentami miałam ochotę zasnąć, bo te opisy były strasznie długie. Chłopak w tak młodym wieku, z hormonami, które niestety w tym czasie odgrywają znaczącą rolę w życiu każdego nastolatka daje upust swoim emocjom nie zawsze w mądry sposób. Na plus na pewno można zapisać ojca Elio. W naszym kraju, a także w wielu innych tolerancja jest czymś, co tak naprawdę nie istnieje. Wielu młodych ludzi musi sobie radzić samemu ze swoimi problemami, ponieważ ich rodziny nie dopuszczają do siebie myśli, że ich dziecko może kochać osobę tej samej płci! Jako miłośniczka Włoch, zakochałam się w opisie miejsc i mam nadzieję, że kiedyś będę mogła wrócić do tego kraju :) 
Jeżeli chodzi o minusy to zdecydowanie boli mnie to, że gdy spotykamy Elio po kilku latach on jest wciąż tym samym chłopcem, z tą samą szczenięcą miłością. Szkoda, że nie miałam również okazji poznać historii oczami Olivera, bo w nim również tłumiły się emocje. Natomiast jeżeli chodzi o zakończenie to wielkiego bum nie oczekiwałam, w końcu polski tytuł zdradza niestety za dużo, ale spodziewałam się czegoś innego, także troszkę jestem nim rozczarowana. Mimo swoich wad i zalet książka warta jest uwagi i poświęcenia czasu :) 

P.S. Czekolady trochę jeszcze zostało ;) 

4 komentarze:

  1. Mnie najbardziej denerwowaly długie przemyślenia Eliot i to, że historia nie została przedstawiona również oczami Olivera ��
    To jest bardzo specyficzna książka, która warto przeczytać i wyrobić swoje zdanie na jej temat ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj prawda, te przemyślenia urocze i głębokie, ale czasami miałam ochotę aż krzyczeć "dzieciaku przestań śnić i zacznij żyć!"

      Usuń
  2. Te przemyślenia nie były pisane przez 17-latetniego Elio, tylko tego po latach. Tak go tłumaczę :D Dłużyzny były faktycznie, ale wiesz co? Doszłam do wniosku, że przy drugim czytaniu już będą mniejsze, a przy trzecim, kto wie, może ich w ogóle nie będzie. Wciąż mam wrażenie, że nie jest to książka na jeden raz, że naprawdę ogarnąć ją można dopiero za którymś kolejnym czytaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż nie wiem jakim sposobem nie widziałam wcześniej tych Twoich komentarzy :D
      Mój stos hańby na razie rośnie, ale może kiedyś wrócę do tej pozycji :) zobaczymy, na razie mam wciąż do nadrobienia film ^^

      Usuń

Po prostu Kościuch